Nie wiem dlaczego? ale uwielbiam ten film. Za każdym razem, gdy go oglądam, ciągle zapiera mi dech. Możliwe, że to przez determinację i szybkość reagowania ojca - Liama Nessona, który w roli, emerytowanego wprawdzie, agenta spisał się więcej niż nieźle.
Ale sprawa wygląda następująco... . Ukochana córeczka tatusia razem i koleżanka chcą pojechać do Francji na wakacje (tak brzmi wersja oficjalna, bo dziewczyny zaplanowały sobie podróż śladami U2). Oczywiście ojciec - Liam dowiaduje się o tym tuż przed wylotem, ale ostatecznie zezwala na podróż, pod warunkiem ciągłego kontaktu telefonicznego.
Nastolatki, jak to nastolatki, nieświadome zła oraz niebezpieczeństw czyhających w Europie, docierają na miejsce wakacyjnego wypoczynku. Jeszcze na lotnisku spotykają przystojnego (patrz "niebezpiecznego") Francuza, który oferuje im pomoc, wyciąga wszystkie potrzebne informacje i przyczynia się do... uprowadzenia koleżanek. Ojciec - Liam wyrusza do Francji w ślad za porywaczami, by odszukać nastolatki, które padły ofiarą handlarzy żywym towarem.
Od tej pory zaczyna się prawdziwa akcja i tu już nie ironizuję, bo fabuła jest świetna i gorąco polecam zobaczenie tego, co następuje od tej pory.
Jedyny poważny zarzut jaki mam dla filmu, oprócz początku akcji, to jego zakończenie. Niestety Uprowadzona to jeden z wielu filmów, który kończy się w złym momencie, ale to już pozostawiam do własnej oceny.
A poniżej Brian (Liam Nesson) we własnej osobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz